odnaleźć siebie
- Johny Gmatrix
- 10 kwi 2018
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 5 paź 2020
----Z początku taka nijaka proza z głowy mej wyleciała, więc ja szybciutko chwyciłem za piórko, i by nie zapomnieć to zapisałem. Proza jak proza. Według mnie nijaka, lecz kobieta obok w zachwyt przez nią wpada. A ja ? tak se myśleć z wolna zaczynałem, że może tej prozie zimno sie zrobiło i z litości prędko w wersy ją ubrałem. Coś tam z tego wyszło, ponoć jakiś wierszyk. Ja mu wtedy nazwę nadał, by nie był bezimienny. I pierwszą ją rzucam wam do poczytania, a pod nią ta sama, lecz już jest ubrana: ....... I wstaje dzień bez promieni, noc po nim i znowu dzień. A ja ze snu wybudzony szukam cienia w gęstwinie drzew, bo park był obok. W nim ławka stała, deski spróchniałe i ja siedziałem na niej. Alejką obok ludzi masa, a jakby nikogo nie było. Ja widzę ich, oni mnie nie, tak jakby życie ustało. I tak przemija miesiąc rok. Kalendarz wisi na ścianie, a ja myślałem że to lustro i siebie w nim szukałem. ----
i wstaje dzień bez promieni noc po nim i znowu dzień a ja ze snu wybudzony
szukam cienia w gęstwinie drzew bo park był obok
w nim ławka stała deski spróchniałe i ja siedziałem na niej
alejką obok ludzi masa a jakby nikogo nie było ja widzę ich oni mnie nie tak jakby życie ustało.
i tak przemija miesiąc rok kalendarz wisi na ścianie a ja myślałem że to lustro i siebie w nim szukałem
Comments