top of page

MOJA   POEZJA

lustrzany przyjaciel

chciał krzyczeć słowa grzęzły w niebycie gubiły drogę do wczorajszego


dym spalonego świata zakradał się wolnymi krokami dusił dławił

a on pytania zadawał sam sobie szukał odpowiedzi zrozumienia a może cząstki człowieczeństwa drzemiącej w duszach istot tych które jeszcze dziś nazywają siebie człowiekiem on nie mówi nie czyni nic jest jest nim człowiekiem

lecz nie mówi nie krzyczy stoi szary na poboczu drogi zdeptany ciosami słów i powoli zanika powoli zamienia się w popiół

czy ktoś usłyszy ten cichy krzyk tyle człowieczeństwa maszeruje w tłumie zatracenia

zaślepione oczy bojące się jeden drugiego a jednocześnie wielbiące mieć berło w dłoni

czy zdążą przejść na drugą stroną na pobocze drogi

on czeka lecz tylko lustro towarzyszem

bottom of page